Translate

poniedziałek, 10 marca 2014

Ponadczasowa klasyka

Myślałam ostatnio dużo nad tym co i czemu mi się podoba i doszłam do wniosku, że zdecydowanie jest to prostota. Osobiście na co dzień nie noszę biżuterii (wiem, wiem, to dziwne), ale gdybym miała nosić, zdecydowanie byłyby to klasyczne, proste wzory.
Tak właśnie powstał pierścień który chcę Wam dziś pokazać. Stylem nawiązuje do pięknego i bardzo klasycznego wzornictwa z XVI wieku.
Pierwotnie wybrałam turkus i miedź, potem jednak kamień zamieniłam na chryzokole (szczęśliwy traf chciał, ze miałam kaboszon o takim samym rozmiarze :))
Oto jak do tego doszło:

Uformowałam najpierw obrączkę z miedzi

Potem przygotowałam z blachy miedzianą cargę, która będzie trzymała kamień

troszke lutowania

Wstepnie przygotowane podstawowe elementy (tu jeszcze z turkusem)

Nalutowalam ozdobny warkocz i przystąpilam do mozolnego zaklepywania i naciągania blachy na kamień

By uzyskać taki efekt

Oksyda, polerowanie i...

Gotowy.

Nie jest to biżuteria należąca do wizualnie lekkich, natomiast muszę przyznać, że pięknie prezentuje się na szczupłej dłoni! :)

czwartek, 6 marca 2014

Urodzinowy

Dziś szybki post o prezencie urodzinowym dla mamy mego Lubego.
Lubię dopasowywać biżuterię do osób które będą ją nosić. Oczywiście nie zawsze da się trafić w gusta ;)
Tym razem na prezent czekała kobieta ciekawa świata, podróży, zaciekły mól książkowy, entuzjastka kina, teatru i muzyki całego globu. Na co dzień ubiera się stonowanie i z klasą. Chciałam stworzyć naszyjnik, który będzie pasował do ciemnych golfów i bluzek. Żeby miał pierwiastek organiczny i surowy oraz lekką formę srebrną dla równowagi.
Na tapetę poszedł znaleziony przeze mnie kryształ górski. Musiałam naciąć w nim rowki by udało się go opleść srebrem. Ale gdy tylko na niego spojrzałam, wiedziałam, że będzie idealny do tego projektu!
Do roboty!

Stopiłam srebro i przygotowałam gruby srebrny drut, który lekko spłaszczyłam i wyżarzyłam przed dalszą pracą.


Wykonałam zawijane formy, które wstępnie zakomponowałam.


Wszystko wytrawiłam w kwasie przed lutowaniem i dodałam srebrne kuleczki.
Teraz nastąpił długi proces lutowania...


Dodałam owinięty srebrem kamień, zaoksydowałam całość i wstępnie przetarłam


Wypolerowałam powierzchnie by ładnie się błyszczały i by czarna oksyda nadawała im głębi.


Oto przepiękny, surowy kryształ górski, który wykopałam z moim tatą na wyżynie krakowsko-częstochowskiej :)


A tak już prezentuje się całość na rzemieniu :)
Niestety wisior musiał być szybciutko zapakowany i nie było już czasu na lepsze zdjecia.

Jubilatka wyraziła wyrazy zachwytu, więc uważam, że misja i godziny pracy nad wisiorkiem zostały zwieńczone sukcesem :) 

A już niebawem zaprezentuję Wam coś zupełnie innego :)