Dziś szybki post o prezencie urodzinowym dla mamy mego Lubego.
Lubię dopasowywać biżuterię do osób które będą ją nosić. Oczywiście nie zawsze da się trafić w gusta ;)
Tym razem na prezent czekała kobieta ciekawa świata, podróży, zaciekły mól książkowy, entuzjastka kina, teatru i muzyki całego globu. Na co dzień ubiera się stonowanie i z klasą. Chciałam stworzyć naszyjnik, który będzie pasował do ciemnych golfów i bluzek. Żeby miał pierwiastek organiczny i surowy oraz lekką formę srebrną dla równowagi.
Na tapetę poszedł znaleziony przeze mnie kryształ górski. Musiałam naciąć w nim rowki by udało się go opleść srebrem. Ale gdy tylko na niego spojrzałam, wiedziałam, że będzie idealny do tego projektu!
Do roboty!
Stopiłam srebro i przygotowałam gruby srebrny drut, który lekko spłaszczyłam i wyżarzyłam przed dalszą pracą.
Wykonałam zawijane formy, które wstępnie zakomponowałam.
Wszystko wytrawiłam w kwasie przed lutowaniem i dodałam srebrne kuleczki.
Teraz nastąpił długi proces lutowania...
Dodałam owinięty srebrem kamień, zaoksydowałam całość i wstępnie przetarłam
Wypolerowałam powierzchnie by ładnie się błyszczały i by czarna oksyda nadawała im głębi.
Oto przepiękny, surowy kryształ górski, który wykopałam z moim tatą na wyżynie krakowsko-częstochowskiej :)
A tak już prezentuje się całość na rzemieniu :)
Niestety wisior musiał być szybciutko zapakowany i nie było już czasu na lepsze zdjecia.
Jubilatka wyraziła wyrazy zachwytu, więc uważam, że misja i godziny pracy nad wisiorkiem zostały zwieńczone sukcesem :)
A już niebawem zaprezentuję Wam coś zupełnie innego :)
Wow! Jestem pod ogromnym wrażeniem, coś pięknego *0* Masz talent ;)
OdpowiedzUsuń